Czy wiesz, że LinkedIn to nie Facebook?

Wbrew pozorom fundamentalna różnica między tymi dwiema platformami nie jest dla wszystkich do końca oczywista. Stąd bierze się wiele błędów podczas użytkowania każdej z nich. Nawet w ramach samego Facebooka nie zawsze potrafimy dobrze rozróżnić, co należy wrzucać na profil osobisty, a co na fanpage. Kiedy zaś do arsenału naszych narzędzi dokładamy konto na LinkedIn, sytuacja jeszcze dodatkowo się komplikuje. W tym artykule postaramy się bardzo skrótowo naszkicować specyfikę LinkedIna oraz podpowiedzieć, jaki rodzaj treści najlepiej na nim publikować, by w pełni wyzyskać jego moc.

Tym bardziej że – jak wynika z raportu „Digital 2019” ogłoszonego przez Hootsuite i We Are Social – na początku ubiegłego roku z tego portalu korzystało w mniejszym lub większym zakresie mniej więcej 20 procent polskich internautów. Czy to dużo? Według ekspertów, których opinie można znaleźć w sieci, tak. Co ciekawe, polscy użytkownicy tej platformy to przeważnie ludzie związani z business developmentem, pracownicy operacyjni, a także… inżynierowie. Do tego udział LinkedIna w polskim Internecie cały czas rośnie – ze wspomnianego powyżej raportu wynika, że pod względem liczebności użytkowników zajmujemy czwarte miejsce wśród europejskich krajów, gdzie LinkedIn jest dostępny.

Osobną kwestią jest jednak to, jak owo narzędzie wykorzystujemy. I tu zbliżamy się do sedna naszego tekstu.

Na LinkedIn nie znajdziesz znajomych

Ani znajomych, ani fanów, jeśli już mamy ściśle trzymać się analogii z Facebookiem. Osoby, z którymi się za pośrednictwem tej platformy łączymy, nazywane są siecią kontaktów. I nie bez powodu, bo to znacząca różnica, która mówi wiele o tym, jak należy do funkcjonowania na LinkedIn podchodzić. Bo LinkedIn to miejsce, na którym porusza się przede wszystkim szeroko rozumiane kwestie biznesowe, a także dotyczące kariery czy rozwoju zawodowego. O ile nawet na facebookowym fanpage’u są – w zależności od jego specyfiki – do pomyślenia np. zdjęcia rodzinne czy przysłowiowych kotków, o tyle na LinkedIn absolutnie nie ma na nie miejsca.

Kolejna sprawa – bardzo podobna, a zarazem skrajnie różna od tego, co możemy znaleźć na portalu Marka Zuckerberga – to rozróżnienie na profile osobiste i strony firmowe. Eksperci od social media marketingu – tacy jak choćby Artur Jabłoński – doradzają, by prowadzić i jedne i drugie, ale skupiać się na profilu prywatnym. A to dlatego – jak wyjaśnia Jabłoński – że LinkedIn służy owszem do budowania biznesowych relacji, lecz mimo wszystko opartych na kontaktach międzyludzkich. Profil firmowy lepiej sprawdzi się w przypadku większych firm – choćby po to, ażeby za jego pomocą móc prowadzić rekrutację.

Jak to działa?

Oczywiście każdy portal społecznościowy posiada swoje własne mechanizmy – zarówno te dotyczące poruszania się po nim, jak i algorytmów dystrybuujących treść. Na LinkedIn ważne jest to, że gdy się na nim rejestrujesz, możesz wybrać, czy w pierwszej kolejności mają ci się wyświetlać materiały najnowsze, ułożone chronologicznie, czy najpopularniejsze. No dobrze, tylko na jakiej podstawie te drugie są wybierane? – zastanawiasz się. O tym – jak informują sami twórcy LinkedIna – decyduje w pierwszej kolejności ich charakter, a więc czy jest to zdjęcie, wideo, link czy może artykuł. Bo na LinkedIn oprócz postów można zamieszczać artykuły bardzo przypominające wpisy na blogu lub facebookowe notatki.

W następnej kolejności pod uwagę brane są – podobnie zresztą jak na Facebooku – reakcje na dany materiał. Ważne jest również tempo tych reakcji – im są szybsze, tym lepiej dla wartości publikacji – oraz ich rodzaj – najwyżej punktowane przez algorytm są udostępnienia, a najniżej polubienia. To dla algorytmu stanowi wyznacznik jakości. Im jest ona niższa, tym rzadziej Twój materiał mogą zobaczyć inni użytkownicy. I to powinno stanowić dla nas główną podpowiedź, co i jak publikować, by zyskało miano wartego pokazywania.

Muszą to więc być treści przede wszystkim angażujące, skłaniające innych do reakcji, ale też – biorąc poprawkę na specyfikę obecnych tu użytkowników – merytoryczne, niosące konkretną wartość. Tutaj lajków nie zbierają kotki ani fotki Twoich dzieci – tu liczy się profesjonalizm.

Co więc publikować?

Pytanie o tyle zasadne, że w przeciwieństwie do Facebooka na LinkedIn jest jeszcze sporo terenów do zawojowania. Dzieje się tak, ponieważ w Polsce ilość zarejestrowanych użytkowników jest, jak dotąd, odwrotnie proporcjonalna do skali ich aktywności. Z badań Next Business Academy wynika, że na polskim LinkedInie postuje zaledwie 2,1 proc. użytkowników, co daje średnią ok. 84 posty na godzinę. Otwiera to więc spore szanse pokazania się. Pokazania się – dodajmy – jako ekspert w swojej branży lub prężny przedsiębiorca.

Dlatego też Twoje treści powinny przede wszystkim być:

  • związane z tematem, którym się zawodowo zajmujesz – jeśli jesteś, powiedzmy, właścicielem agencji pośrednictwa pracy, to raczej nikogo nie zaciekawią twoje komentarze polityczne, no chyba że będą dotyczyć polityki rządu w zakresie rynku pracy;
  • wartościowe i merytoryczne, czyli niosące konkretną treść oraz podparte rzetelnymi źródłami bądź Twoimi obserwacjami;
  • inspirujące w bardzo szerokim znaczeniu tego słowa oraz zachęcające Twoich odbiorców do wzięcia udziału w dyskusji.

A jaki rodzaj treści najlepiej się sprawdza?

Przede wszystkim tzw. nowinki z branży. Jeśli są w jakiś sposób przełomowe lub naprawdę istotne, to z pewnością zostaną szybko zaszerowane przez innych. Doskonale sprawdzą się również wszelkiego rodzaju infografiki. Aczkolwiek na pewno najbardziej zapunktujesz wpisami eksperckimi – zwłaszcza takimi, które odpowiadają na jakieś żywotne potrzeby lub pytania, które stawia sobie Twoja branża. No i wreszcie case studies. Wszyscy je bardzo lubią.

Oczywiście, podobnie jak na Facebooku, publikacja to jedno, a dotarcie z nią do odbiorców – całkiem co innego. By Twoje treści lepiej się rozchodziły, musisz je odpowiednio podać – o czym już wcześniej wspominaliśmy – ale możesz też wykupić dla nich reklamę.

A kiedy publikować?

To też jedno z pytań, które zadają sobie użytkownicy właściwie każdej platformy społecznościowej. A choć nie ma na nie w stu procentach zadowalającej odpowiedzi, można wskazać pewne wytyczne. Na koncie prywatnym na LinkedIn nie powinno się wrzucać nic częściej niż dwa razy dziennie. Z kolei – jak wynika z zaleceń samego LinkedIna – na profilu firmowym dobrze jest postować przynajmniej raz w tygodniu. Natomiast na pewno wypada między bajki włożyć wszelkie opowieści o złotych godzinach publikacji itp.  Tak naprawdę musisz po prostu wyczuć zwyczaje swoich odbiorców.

Jak więc widzisz, między LinkedInem i Facebookiem jest kilka podobieństw, ale też kilka znaczących różnic. A jeśli po przeczytaniu tego tekstu czujesz, że masz zamęt w głowie, uspokajamy – to jest o wiele łatwiejsze, niż może się wydawać. Jeżeli zaś mimo to nadal nie czujesz się pewnie, zapraszamy do nas. Z ogromną chęcią pomożemy.

Oprac. na podst. https://arturjablonski.com/co-publikowac-na-linkedin/